Zza rogu uliczki dobiega gwar… stukot i rytmiczne oklaski. Zaciekawiona podążam za dźwiękiem… Odgłosy zdają się być wyraźniejsze, bardziej donośne i nagle przed moimi oczami ukazuje się stara kamienica, a w oknie dostrzegam radujących się ludzi ! Ale co oni robią ? W południe… I dlaczego są tacy radośni ? Słysząc ich, aż mi zaczyna drgać noga, pojawia się lekki uśmiech i mam ochotę do nich dołączyć ! Chcę razem z nimi rytmicznie tupać i klaskać ! Chcę razem z nimi tańczyć flamenco ! Niech mi podadzą kastaniety !
I właśnie tak będzie kojarzył mi się wyjazd z Anetą i Maksem do Andaluzji. W końcu jest ona stolicą flamenco. I oczywiście z sangria, ale z nią to trzeba ostrożnie bo można stracić głowę ;).
Aneta i Maks zabrali mnie do Hiszpanii we wrześniu. Słoneczna pogoda towarzyszyła nam przez cały wyjazd. Staraliśmy się robić zdjęcia bardzo wcześnie rano lub późnym popołudniem a przez resztę dnia odkrywać ciekawe miejsca Sewilli. Ponieważ właśnie to miasto było celem naszej sesji ślubnej. Jest to bardzo romantyczne miejsce. A Plac Hiszpański swoją monumentalnością i ogromem aż przyprawia o ciarki na ciele. I to właśnie on stał się głównym tłem do zdjęć zakochanych.